Cóż… Chyba nie będę oryginalny pisząc, że spontaniczne sesje są najlepsze. Z Dorotą znam się już ładnych parę lat i raz po raz każde z nas przebąkiwało coś o sesji zdjęciowej, ale bez konkretów. Pierwszy konkretny termin pojawił się w czerwcu tego roku, ale się nie udało. Potem pewna październikowa sobota odwołana przez pogodę i niedziela, bo coś wypadło. Aż w końcu wszystkie okoliczności nam zaczęły sprzyjać i udało się spotkać umawiając się zaledwie kilkanaście godzin przed terminem sesji. I co? Wyszło wspaniale! Była pogoda, było zachodzące słońce. Był wolny czas oraz ciekawe miejsce. A efekty przed Wami. Mnie Dorota oczarowała i to na pewno nie będzie jej ostatni raz przed moim obiektywem! Podziwiajcie!

Stylizacja pierwsza

Stylizacja druga