W końcu udało mi się wybrać na wystawę LEGO do Wrocławia. Ekspozycje zlokalizowano w pomieszczeniach wrocławskiego stadionu piłkarskiego. Wybrałem się, bo chciałem sobie popatrzeć głównie na zestawy z serii Star Wars Ultimate Collectors Series. No i nie zawiodłem się, ale najbardziej podobała mi się zupełnie inna ekspozycja.
Niestety wyposażony byłem jedynie w aparat w telefonie, więc jakość będzie mizerna, ale uda mi się zobrazować ten wpis. Na samym wejściu zobaczyć można to, co teraz na topie – czyli LEGO ze świata Gwiezdnych Wojen – w tym wspomniana seria UCS. Ale na tym twórcy wystawy nie skończyli. Zobrazowano pięknie bitwę na planecie Hoth, a nawet zbudowano wielką replikę zabudowań na planecie Mustafar, gdzie Obi-Wan Kenobi pokonał Anakina Skywalkera. Ale perełką tej części wystawy jest niewątpliwie olbrzymi model Niszczyciela Chimera zbudowany przez polskiego konstruktora z ponad 40 tysięcy klocków. Po prostu WOW. Do tego podświetlane okienka od wewnątrz. Robi niesamowite wrażenie.
Potem można było zobaczyć Johnny’ego 6 (widać na 5 nie było praw autorskich 😉 ) oraz dużo zestawów z serii Creator – w tym słynną operę w Sydney, Tower Bridge czy też Taj Mahal. Cóż, widząc na żywo te budowle, zrozumiałem poniekąd, dlaczego niektóre zestawy dochodzą do cen ponad 2 tys. złotych. Są po prostu bardzo duże i efektowne.
Idąc dalej można było zobaczyć chyba wszystkie zestawy z każdej serii klocków LEGO. Samoloty, samochody, kolejki. Bitwa morska oraz oblężenie zamku i od groma więcej różnych ekspozycji, przy których tworzeniu twórców ograniczała jedynie wyobraźnia, bo z LEGO można zbudować wszystko, w tym ok. 11-metrową replikę Titanica – z parą głównych bohaterów filmu na dziobie ;).
A całkiem na uboczu i totalnie bez zainteresowania (możliwe, że przez brak lub awarię oświetlenia gabloty) stała sobie ekspozycja w postaci dwóch scenek z czasów stanu wojennego. Muszę przyznać, że wyszło to świetnie. Jedna gablota to sceneria z grudnia 1981 roku. Czołgi na ulicach, żadnych zwykłych ludzi na ulicach, tylko żołnierze grzejący się przy koksownikach w zimowej scenerii. Po prostu perełka.
A zaraz obok druga scenka – już z cieplejszego okresu. Ludzie stojący w kolejce do mięsnego, polskie samochody na ulicach (w tym niebieski milicyjny duży fiat) i chyba czarna Wołga. Szczególnie urzekł mnie widok ludzika lego z zawieszonymi na szyi rolkami papieru toaletowego oraz budka z piwem żywcem wyjęta z PRL-u. No i reklama Pewexu, gdzie nota bene kupowałem swoje pierwsze zestawy LEGO właśnie. Świetna sprawa! Szkoda, że tak słabo wyeksponowana.
Wystawa ponadto obfitowała w polskie akcenty. Poza scenkami ze stanu wojennego, na wystawie można było natknąć się na model Syrenki oraz Ursusa. Na lotnisku stacjonowały natomiast samoloty z międzywojnia – Łoś oraz Łosoś. Na ścianie zawisł portret Lecha Wałęsy w całości ułożony z klocków LEGO, a przy wyjściu, w wielkiej gablocie, model Boeinga, którym awaryjnie lądował w Warszawie kapitan Wrona. I to z autografem wspomnianego pilota!
Wystawa we Wrocławiu niestety dobiega już końca – został ostatni tydzień, ale ekspozycja wędruje w ciągu roku po całej Polsce. Jeśli będziecie mieli okazje, to zajrzyjcie śmiało.