Patrzysz w odłożony na półkę aparat i czujesz pustkę w głowie. Chcesz fotografować, ale brakuje pomysłu na zdjęcia lub (co gorsza) jesteś w trakcie fotografowanie i nic Ci nie idzie, coś się nie klei. Brakuje weny. Dziś podpowiem, jak radzę sobie z taką niemocą twórczą. 

Ten wpis, zresztą jak wszystkie, będzie bardzo subiektywny. Tak radzę sobie ja. W Twoim przypadku mogą pomóc inne metody. Jak zawsze jest to sprawa mocno indywidualna, na która wpływa nawet chwilowy nastrój lub zmęczenie. Bywa różnie, ale nie ma sytuacji bez wyjścia.

Samo wyjście z aparatem na miasto nie zawsze starcza. Owszem, możesz mieć szczęście i trafić na ciekawe wydarzenie albo odkryć spacerując jakieś ciekawe zaułki. Ale jeśli nie wiesz, czego szukasz, to może być ciężko to znaleźć.  Zebrało mi się na mądrości ;). Warto zaplanować sobie przed wyjściem, co danego dnia będziesz fotografować. Czy będzie to ruch uliczny, drzewa w parku albo kaczki przy sadzawce. Wiedząc to, wiesz dokąd iść, czego szukać i na czym się skupić. Takie ukierunkowanie bardzo pomaga. Pomaga znaleźć temat oraz pomaga wejść w swoisty trans, w czasie którego zaczniesz dostrzegać kolejne rzeczy, które nagle staną się warte uwiecznienia na matrycy aparatu. Po jakimś czasie wracasz do domu z kartą pamięci pełną różnych (mniej lub bardziej udanych) zdjęć i zaczyna się selekcja oraz analiza popełnionych błędów i wyciąganie wniosków, co zrobić lepiej następnym razem.

Domyślam się, że ciężko może być czasami wymyślić ciekawą tematykę takiego wyjścia na zdjęcia. Ale paradoksalnie nie trzeba się wielce wysilać. Pomysły mają to do siebie, że potrafią wpaść do głowy w najmniej oczekiwanym momencie. Po jakimś czasie, jak już się wkręcisz w fotografię, będziesz o niej myśleć, co chwila. Widząc pięknego psa, pomyślisz, że można by mu było zrobić piękne zdjęcia. Hmm, ale gdzie? Może w parku o zachodzie słońca, do tego w pożółkłych jesiennych liściach. I masz gotowy pomysł – trzeba tylko znaleźć psa ;). Możesz też sobie pomóc idąc np. do kina. Mocno upraszczając to po prostu ruchome obrazy, które mogą Cię zainspirować.

Zdjęcie, do którego lubię wracać. W mojej opinii jest to moje pierwsze naprawdę udane zdjęcie portretowe. Pamiętam o nim robiąc kolejne sesje.

A jeśli i z tym ciężko, to na pewno oglądasz zdjęcia innych w internecie. Wybierz sobie te, które Ci się najbardziej podobają i spróbuj je odtworzyć lub zrobić po swojemu. Weź koleżankę i spróbuj odtworzyć Twoje ulubione portretowe kadry. Idź do miasta i zrób zdjęcie kałuży, w której odbijają się ludzie i budynki, a które wyświetliło Ci się wczoraj na instagramie. To nic, że wszyscy tak robią. Każde zdjęcie jest inne. Podejdź z innej strony lub zabaw się konwencją w sposób twórczy. A jeśli wyjdzie Ci dokładnie takie samo zdjęcie, jak u innych to w sumie wypada się cieszyć, bo to oznacza, że udało Ci się zrobić dobre zdjęcie. Z każdą poprawnie wykonaną fotografią wzrasta Twoje doświadczenie. Z doświadczeniem rośnie arsenał gotowych pomysłów, które możesz dowolnie dostosować do napotkanej sytuacji, w jakiej znajdziesz się z aparatem. Wtedy pomysły rodzą się już same. Konwencje i inspiracje przenikają się na tyle, że tworzą się nowe i nowe pomysły i już nie masz się czym martwić.

A co jeśli niemoc dosięgnie Cię już w trakcie robienia zdjęć. Przypuśćmy, że pozuje przed Tobą piękna dziewczyna, ale nie wiesz, jak zabrać się do portretowania. Coś nie idzie. Niby coś pstrykasz, ale efekty nie są zadowalające. Wtedy sprawdza się w zasadzie wszystko to, o czym napisałem powyżej. Wracasz w pamięci do swoich ulubionych zdjęć (czy to podziwianych czy zrobionych własnoręcznie) i starasz się je odtworzyć lub powtórzyć. Stanowi to taki mały cel do osiągnięcia, który pozwoli zachować spokój i się rozkręcić. Jak już uda się zrobić kilka zdjęć według sprawdzonego wzorca, to wtedy zaczyna się zabawa. Oczywiście sam pomysł na sesję portretową powinien zostać zarysowany wcześniej, ale pozy portretowanej osoby w zasadzie są uniwersalne i można je wykorzystać w wielu sytuacjach.

Tak samo jak uniwersalne są niektóre kadry z miast, przez które przepływa rzeka. Na pierwszym planie gładka tafla wody, w oddali drugi brzeg, budynki i niebo. Masz to? No to teraz odejdź troszkę dalej, złap jakieś drzewo na pierwszym planie albo wykadruj tak, żeby gałęzie zrobiły ramkę, pokombinuj z perspektywą i kadrem. A może akurat rzeką popłynie statek? Obserwuj okolicę i szukaj nowych pomysłów i możliwości. Przyjdziesz na miejsce z garścią pomysłów, drugie tyle wpadnie Ci do głowy tylko dlatego, że tam będziesz i można będzie natychmiast zareagować na zmieniające się warunki. Najważniejszy jest punkt wyjścia. Impuls do rozpoczęcia fotograficznej przygody.

Tak. Każda, nawet najmniejsza, sesja to przygoda. I takich przygód życzę CI jak najwięcej!