Gadżeciarzem nie jestem, ale kiedy widzę gdzieś przydatną rzecz (przydatną z punktu widzenia fotografa), to muszę ją kupić. Często natrafiam na różne akcesoria przypadkiem i zapewne, gdyby nie to, że robię zdjęcia i czasami mi czegoś tam brakuje, to bym nawet na nie nie zwrócił uwagi. Potem wychodzę ze sklepu obładowany pierdołami (na pierwszy rzut oka), bez których nie wyobrażam sobie potem fotografowania. 

Na potrzeby tego wpisu wybrałem pięć przedmiotów, które powinny przydać się każdemu miłośnikowi fotografii. Część to akcesoria typowo fotograficzne, a część to zwyczajne rzeczy, o niezwyczajnych możliwościach ;). Wszystkie te przedmioty łączy jedno – są relatywnie tanie, a jednocześnie niesamowicie pomocne.

Prosta w obsłudze i niezastąpiona gruszka.

Zacznę od tytułowej gruszki, a w zasadzie od zestawu akcesoriów do czyszczenia sprzętu foto. To chyba była jedna z pierwszych rzeczy, jakie kupiłem. Na rynku spotkać można wiele tego typu kompletów złożonych z różnych przedmiotów. Najczęściej znaleźć w nich można ściereczki, pędzelki oraz płyny do optyki, ale najważniejsza jest według mnie wspomniana wcześniej gruszka. Bez niej ani rusz! Idealnie nada się do zdmuchnięcia pyłków z filtra lub obiektywu, wydmuchania kurzu z zakamarków, a także do przedmuchania matrycy.  Nie korzystajcie natomiast z gruszek dla niemowląt, które można nabyć w aptekach. Lepiej kupić prosty zestaw do czyszczenia w sklepie foto. Oczywiście nie należy wyrzucać pozostałych elementów takiego zestawu do czyszczenia. Najczęściej jednak przydatna będzie gruszka. Pędzelka używam przy aparacie, raz na jakiś czas. Częściej zmiatam nim krzu z klocków LEGO ;).

 

Najprostszy z możliwych wężyk zakupiony za około 20 zł.

Kolejne godne polecenia akcesorium, to wężyk spustowy. Bardzo przydatna rzecz przy fotografowaniu nocą lub po prostu przy dłuższych czasach otwarcia migawki. Każde naciśnięcie spustu migawki może spowodować lekkie poruszenie aparatu – nawet zamontowanego na statywie, co przy długim czasie naświetlania może być widoczne. Dzięki wężykowi, można zwalniać migawkę zdalnie i zdjęcie powinno wyjść nieporuszone. Wężyki dzielą się na proste oraz zaawansowane. Te proste, to po prostu spust migawki na kabelku z dodatkową funkcją bulb (zdjęcie naświetla się tak długo, jak długo przytrzymywany jest przycisk na wężyku). Zaawansowane wyposażone są także w interwałometr, który pozwoli zabawić się w tworzenie timelapsa lub opóźnić wyzwolenie migawki.

 

Blendy występują w różnych kształtach i rozmiarach. Ja ostatnio korzystam z takiej.

Nadszedł czas na blendę – głównego pomocnika fotografa portrecisty. Czym jest blenda? Jest to płaszczyzna, która odbija światło i pozwala doświetlić zacienione fragmenty twarzy czy sylwetki fotografowanej osoby. Blendą może być wszystko – kawałek styropianu, biały brystol lub fragment czystej blachy. Na pewno wygodniej będzie zakupić składaną blendę w sklepie foto niż nosić wszędzie kawał styropianu lub tektury. Poza tym te gotowe mają często kilka powierzchni, którymi można odbijać światło. Ja posiadam taką 5 w 1. Srebrna i biała płaszczyzna odbija światło, złota odbija i ociepla, czarna zwiększa kontrast, a do tego stelaż może służyć za dyfuzor, który rozproszy światło. Koszt niewielki, a wydobywa piękny błysk w oczach modelki.

 

Na prawym kolanie dostrzeżesz ochraniacz na kolano. Polecam!

Fotografując zmagania piłkarzy na ostrowskich Orlikach często zdarzało mi się klękać na sztucznej trawie wysypanej granulatem. Strasznie mi się to wbijało w kolana. Ciężko było wytrzymać kilka minut w takiej pozycji, a co dopiero kilka meczów pod rząd. Tak samo szybko, jak pojawiła się potrzeba, pojawiło się także rozwiązanie. W jednym z marketów akurat w promocji były nakolanniki do prac w ogrodzie. Długo się nie zastanawiałem i kupiłem komplet. Teraz już nie muszę się martwić uwierającym podłożem ani tym, że ubrudzę spodnie. Ze względu na mój wzrost zakładam je praktycznie podczas każdej sesji, a jak się ubrudzi, to do pralki i tyle. Miałem też piankę do prac w ogrodzie, ale musiałem to ze sobą nosić. Nakolannik zakładam, zapinam rzep i gotowe. Czasami nawet o nim zapominam.

 

Ostatnie na liście będą rękawiczki, ale nie byle jakie. Kiedyś w prezencie dostałem nietypowy model. Połączenie pięciopalczastych z takimi, gdzie był tylko kciuk i przestrzeń na pozostałe palce. Ciężko mi je opisać, spójrzcie na zdjęcie. Kilka razy założyłem, traktowałem jako ciekawostkę, póki nie trzeba było robić zdjęć zimą. Ciężko operuje się przyciskami w rękawicach. Dzięki tym nietypowym, mogłem wyjąć palec wskazujący i wygodnie fotografować. Niestety rękawice już się troszkę zniszczyły, ale natura próżni nie lubi. Przypadkiem natknąłem się ostatnio na rękawice myśliwskie. Grube, ciepłe i mają odchylane czubki trzech palców. Tej zimy będę je testował, ciekawe, jak się sprawdzą.

I to by było na tyle. Niby pięć pierdółek – często za grosze – a okazuje się, że to bardzo przydatne przedmioty, dzięki którym praca z aparatem staje się przyjemniejsza i efektywniejsza.