Jak doskonale wiecie, najbardziej lubię wykonywać portrety. Pomyślałem więc, że podzielę się z Wami moimi doświadczeniami. I nie. Nie będzie to jakiś gotowiec. Fotografowanie ludzi, rozmowa z nimi w trakcie oraz po fakcie dostarcza wielu ciekawych obserwacji i informacji. Chciałbym się co ciekawszymi z nich z Wami podzielić. Wpisów na pewno będzie kilka. Na ilu się skończy, pokaże czas. Ale jest o czym pisać.

Przez te kilka ładnych lat fotografowania zauważyłem, że najważniejsza jest atmosfera.

Na początku sesji bywa ciężko ;)…

Wydawałoby się, że wystarczy ustawić dobrze ekspozycję, wykadrować i nacisnąć spust migawki. O nie… Najważniejsze jest, żeby moja modelka (piszę modelka, bo najczęściej fotografuję płeć piękną) czuła się swobodnie. Na zdjęciach od razu będzie widać, że coś jest nie tak. Będzie widać tremę i delikatny stres wynikający z tego, że stoi przed obiektywem. Wielokrotnie zdarzało się, że pierwsze zdjęcia w zasadzie nadawały się tylko do usunięcia. Od razu widać było, że nic z tego nie będzie, póki dziewczyna się nie rozluźni.

Nic dziwnego. Najczęściej mam do czynienia z obcą mi osobą, z którą w zasadzie przed sesją zamieniłem kilka zdań umawiając się na zdjęcia, omawiając pomysły czy stylizację. Naturalnym więc jest, że potrzeba troszkę czasu, żeby się do siebie przyzwyczaić. Czasami trwa to chwilkę, innymi razem dużo dłużej. Każdy człowiek jest inny, każdy reaguje inaczej.

W idealnym świecie na sesję przychodzi przygotowana modelka z doświadczeniem, pięknym makijażem oraz głową pełną pomysłów i wyuczonych póz. Każde z was wie, jakie jest jego zadanie. Atmosfera jest nieziemska i zdjęcia robią się same, a każde następne jest lepsze od poprzedniego. Ale zejdźmy na ziemię. Zazwyczaj jest tak, że dziewczyny, z którymi mam przyjemność pracować, mają raczej małe doświadczenie. Pozowanie to dla nich pierwszyzna i w zasadzie to chciały tylko tego spróbować i same nie wiedzą, co z tego wyjdzie. Jest to dla nich nowa sytuacja, która także je na pewno delikatnie przytłacza. I wtedy trzeba się napracować, żeby efekty były zadowalające. Ale wiecie co? Ja to nawet lubię, ale to historia na inny wpis, który na pewno powstanie.

A teraz ciekawostka. Po jednej z sesji w zeszłym roku, rozmawiałem chwilkę z Patrycją, która pozowała mi w stylizacji kowbojki niedaleko Pergoli we Wrocławiu. Od słowa do słowa wyszło, że na początku speszył ją mój sprzęt. Kto mnie zna, ten wie, że na świat spoglądam przez armatę. Sporych rozmiarów biały teleobiektyw 70-200/2.8 wyjmuję w zasadzie zawsze jako pierwszy. I tak. Ten właśnie obiektyw speszył dość mocno Patrycję. Było to dla mnie bardzo ciekawe zaskoczenie.

Jednych przytłacza zatem nowa dla nich rola. Innych mój sprzęt, a jeszcze innym może nie pasować to, że w miejscu publicznym, w którym zazwyczaj odbywa się sesja, ludzie patrzą się na nas z zaciekawieniem. I w takiej sytuacji moim zadaniem jako fotografa nie jest tylko odpowiednie ustawienie ekspozycji, wykadrowanie i naciśnięcie spustu migawki. Muszę przede wszystkim stworzyć odpowiednią atmosferę do pracy.

Zapewne teraz zapytacie, jak to zrobić. Nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi. Najważniejszy jest kontakt z modelką. Jeśli dziewczyna stawia pierwsze kroki w modelingu, to staram się być jak najbardziej pomocny. Podpowiadam, jak powinna się ustawić. Mówię jej, które pozy są korzystne, a których raczej lepiej unikać. Dużo mówię o tym, co robię i dlaczego. Zdradzam także małe triki, które pomagają w zrobieniu dobrego zdjęcia.  Staram się także  często chwalić modelkę, gdy bardzo ładnie się ustawi do zdjęcia lub obdaruje mnie zniewalającym spojrzeniem albo nieziemskim uśmiechem. Mówię wtedy na głos: pięknie, cudownie, bardzo dobrze. W tym momencie nie kryję się z uczuciami. Jeśli podoba mi się, to co widzę przez wizjer aparatu, to od razu o tym mówię. Widać po mnie, że świetnie się czuję i chyba po prostu pożyczam pozującej osobie troszkę tej mojej pozytywnej energii. Co jakiś czas podchodzę także do niej i pokazuje efekty naszych wspólnych starań. Mogę wtedy stwierdzić, czy idziemy w dobrym kierunku. Wszystko powyższe wzmaga pewność siebie obu stron i dalsza współpraca przebiega łatwiej.

… ale po jakimś czasie zdjęcia robią już się same ;).

Bardzo pomaga oczywiście poczucie humoru. Nic tak dobrze nie rozluźni atmosfery, jak szczery uśmiech, po którymś z moich głupkowatych dowcipów, których zazwyczaj staram się trzymać kilka w zanadrzu. Co ciekawe nie zawsze jest to zamierzone. Na jedną z moich fraz-podpowiedzi spora część dziewczyn wybucha śmiechem. Jeśli to czytają, to na pewno wiedzą, że chodzi o moją prośbę: A teraz rozchyl lekko usta. Ja tam nie wiem, ale co najmniej 50% modelek strasznie to śmieszy i nie mogą się potem przez chwilę uspokoić, kiedy tłumaczę im, że chodzi o to, że wtedy mięśnie twarzy są rozluźnione i można uzyskać np. mniejsze cienie pod oczami. No nie wytłumaczysz! Czasami śmieszy nawet za którymś kolejnym razem. 😉

No i najważniejsze. Zawsze upewniam się, czy modelka czuje się komfortowo. Jeśli, któraś z póz, które wymyśliłem, jej nie odpowiada, to ma mi od razu o tym powiedzieć. Brak wygody w postaci nienaturalnej pozycji bardzo źle wpłynie na zdjęcie. Lepiej wiedzieć wcześniej. Wspomniany komfort można uzyskać także proponując, aby w sesji uczestniczył jako pomocnik ktoś znajomy, kto przy okazji potrzyma blendę lub pomoże w inny sposób. Osoba ta staję się buforem bezpieczeństwa, a przy okazji także może załapać się na kilka zdjęć. Co jakiś czas zarządzam krótką przerwę na załapanie oddechu. Ma być naturalnie i przyjemnie dla obu stron, co nie oznacza, że będzie łatwo ;). Pod koniec zawsze wszystkie powtarzają, że takie pozowanie to trudna sprawa.

Ale chyba piękne zdjęcia są tego warte, prawda?