Paris @ night

paryskiego reportażu część IV


Pod Łukiem Tryumfalnym spędziliśmy sporo czasu. W przejściu podziemnym pod rondem De Gaulle’a, na którym znajduje się łuk, udało mi się w końcu wyrzucić skórkę po bananie do śmietnika – jedynego w całym przejściu… Nie tylko ja miałem taki sam problem, w kilku miejscach leżały puste kubeczki i serwetki od różniastych fastfoodów.

Troszkę się z Martą powłóczyliśmy wokół łuku. Mieliśmy nawet ochotę, aby wejść na górę – łapaliśmy się na gratisowe wejście, ale po kilkunastu kilometrach w nogach daliśmy sobie spokój. Windy nie ma, a do pokonania byłoby niemal 300 schodów. Marta dostała weny i zaczęła coś pisać na swoim maleństwie (vel Eduard), a ja wziąłem się za robienie zdjęć pięknie oświetlonego Łuku. Rozstawiłem się ze statywem i kombinowałem. Po jakiejś godzince i pogaduszkach z pewnym Amerykaninem ruszyliśmy dalej – w kierunku Wieży Eiffla.

Paryż po zmroku zyskuje na atrakcyjności. Wszystkie ulice w centrum są pięknie oświetlone, do tego neony, zabytkowe latarnie i oświetlenie fasad budynków. Wszystko to buduje bardzo ciekawą atmosferę. Po kilku chwilach dotarliśmy do pałacu Challiot, na którego terenie jest podest, z którego można zrobić sztampowe zdjęcie wieży i przyległości. Ktokolwiek zawiaduje tym miejscem, to ma trochę oleju w głowie, bo nie było żadnej czynnej latarni, dzięki czemu nic nie przeszkadzało w obserwacji mocno oświetlonej wieży. Niestety fontanny nie były jeszcze czynne, zakryto je i prawdopodobnie poddawano konserwacji. Ludzi w tym miejscu było dużo, a sprzedawców badziewnych świecących wież i migających spadochroniarzy jeszcze więcej. Najlepiej w takim momencie mieć przy sobie już zakupioną jakąś pamiątkę podobnego typu i pomachać przed nosem natrętowi, to się odczepi. Sprawdzone i działa. Aha.. A jeśli jesteś wyjątkowo piękną niewiastą, to możesz liczyć, że zostaniesz przez Araba, Algierczyka bądź Hindusa obdarowana małą Wieżą Eiffla. Marta została w ten sposób wyróżniona.

Także i pod wieżą Marta dostała weny i pisała swoje opowiadania. Ja zrobiłem jeszcze kilka fotek i ruszyliśmy z powrotem w kierunku Saint-Michel – Notre-Dame. Cały dzień był ciepły, ale wieczór zaskoczył nas bardzo przyjemną temperaturą. O 22 można było swobodnie iść na krótki rękaw. Był to jeden z plusów mojego wypadu do Francji. W tym samym dniu w Polsce spadł śnieg.

Ciąg dalszy nastąpi.